poniedziałek, 25 czerwca 2012
Czerwcowe treningi
Dziś, korzystając z dnia wolnego i pięknej pogody wybraliśmy się na dłuższą wycieczkę za miasto. Wykąpaliśmy się w Laskowickim stawie (ludzi na pseudoplaży w niedzielne popołudnie jak mrówków), spaliliśmy plecy mimo smarowania kremem znanej marki. Jak to mówią, pierwsze koty za płoty. W rezultacie pękło 80 kilometrów.
Kondycję na miesiąc przed wyjazdem oceniam bardzo dobrze. Przez większą część trasy, mimo lekkiego, bocznego wiatru, jechaliśmy ze średnią prędkością 24 km/h. Jest to też zasługą jednego z nielicznych w naszym pięknym kraju odcinków prostej, równej, asfaltowej drogi.
Kulturę niedzielnych kierowców oceniam niestety na trzy z plusem. Obyło się bez większych ekscesów poza miastem. Jednak jeszcze w mieście bywało różnie, nawet groźnie. Jedna pani we włosach wiadomego koloru zdziwiona naszym niedopuszczalnym zachowaniem (przeciskanie się między autami na ul. Traugutta z zamiarem skorzystania z nowej śluzy rowerowej) pozdrowiła nas serdecznym "pojebało ich z tymi rowerami" :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz proszę jak się nazywasz i skąd jesteś, bo to wypada i będzie milej.