Hej! Pozdrowienia z Osnabruck! Fajnie jest. Siedzimy.
A siedzimy w małej kawiarence, z nieba leje się żar, jemy pączko-penisy, całkiem smaczne. Dziś stuknie nam pierwszy tysiąc w drodze!
Ostatnie dwa dni upłynęły zupełnie nie po naszej myśli. Od Wolfsburga jechaliśmy przez ponad 150 kilometrów szutrową drogą wzdłuż Mitellandkanal. Przedwczoraj drugi raz przebiłem dętkę, jednak tym razem nie obeszło się bez zmiany na nową. Nie było sensu po raz kolejny reperować starego kapcia. Wczoraj udało nam się zrobić jedynie 77 kilometrów. Wszystko przez kolejne awarie, tym razem poważniejsze. Na dziurawej drodze pękła mi szprycha w tylnym kole i poważnie powyginały się blaszki trzymające bagażnik. Co prawda, sakwy są 'lekko' przeciążone (bagażnik bodajże może unieść 25kg.. a wiozę o kilka więcej). Blaszki zreperowałem za pomocą drzewa i kombinerek, ale szprychą już musiał się zająć mechanik w sklepie rowerowym w Bad Essen. Ujechałem z usterką ponad 50 kilometrów, ale woleliśmy nie ryzykować kolejnych uszkodzeń.
Michałowi wczoraj też nie było do śmiechu. Dwa razy złapał kapcia. Pierwszym razem wystarczyła mała łatka i kilka kropel kleju, za drugim podejściem dętka Continentala nie dała rady i pękła w kilku miejscach.
Dziś spaliśmy na zalesionym wale tuż obok kanału. Przedwczoraj natomiast w leśnej kniei. Biwak w lesie ma swoje plusy i minusy - największą wadą, doskwierającą szczególnie Paulinie, są odgłosy natury, a w zasadzie dziczy. A to dzik przebiegnie, a to sarna podejdzie do namiotu. Do wszystkiego po dwóch tygodniach obcowania z naturą można się przyzwyczaić.
Niestety, nie możemy w tej relacji udostępnić zdjęć - miejski internet, z którego właśnie korzystamy blokuje taką możliwość. Co dziwne, filmy wchodzą bez problemu. Ale to nic, kolejna i pełna relacja będzie już z Holandii, gdzie planujemy być jutro po południu.
Cześć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz proszę jak się nazywasz i skąd jesteś, bo to wypada i będzie milej.