środa, 15 sierpnia 2012

Relacja: 13 dzień - zaczynamy Tour de Netherlands!

Jeszcze w Hanowerze w ogrodzie u polsko-niemieckiej rodziny, która "zaciągnęła" nas wprost z ulicy do siebie. Kiedy pisałem relację z tego właśnie ogrodu, nie powiedziałem o bardzo ważnej rzeczy, mianowicie o serniku, który dla nas upiekli i za który jeszcze raz bardzo dziękujemy!

Po tym, jak wrzuciliśmy wczoraj wideorelację zrobiliśmy jeszcze kilkadziesiąt kilometrów i dotarliśmy do Rheine niedaleko granicy z Holandią. Nocleg znaleźliśmy w gospodarstwie, a w zasadzie na świńskiej farmie. Właściciele byli bardzo mili, dostaliśmy lody i, uwaga, piwo! Bezalkoholowe, oczywiście :) Sport przede wszystkim.

Dziś wstaliśmy o 6 rano, mieliśmy wyjechać jak co dzień o 8, ale zatrzymało nas zwiedzanie. Przyszedł po nas ojciec właściciela farmy i przez godzinę oprowadzał po gospodarstwie. Poznaliśmy wszystkie tajniki hodowli świń, jednak woleliśmy pominąć jej ostatni etap :)

Teraz jesteśmy u bardzo miłej rodziny w miejscowości Borcula. Zjedliśmy obiadokolację (spaghetti bolognese, w końcu ugotowane w normalnej kuchni) i idziemy spać do namiotów.







 Mistrz drugiego planu nie śpi





Zlot custom bików przed dworcem w Hanowerze
 




Gdzieś na trasie między Hanowerem a Osnabruckiem
 




Mój drugi kapeć - tym razem nie obeszło się bez wymiany dętki, stara była zbyt mocno poszarpana od ostrych kamieni
 

Pałąk od Pauliny i mojego namiotu pękł po raz czwarty.. trzyma się teraz na metalowej taśmie z OBI, mamy nadzieję, że wytrzyma jeszcze te dwa tygodnie do Paryża
 






My tu gadu gadu, a Paulina jabłka rwie :)
 

Pierwszy kapeć Michała
 

Drugi kapeć Michała
 

Gruzin
 

Nasza kuchnia polowa - kurczak w sosie pieprzowym z ryżem
 

Połamane trzymadło bagażnika o którym pisałem wczoraj. Prostowane codziennie rano przy pomocy kombinerek, drzewa i podkowy powinno dotrwać do końca wyprawy
 



Wczoraj pozwoliliśmy sobie na chwilę zapomnienia i kupiliśmy coś o smaku Coli
 

Chemia z Niemiec :)
 








 Bruno towarzyszył nam podczas wczorajszej kolacji na farmie (naprawdę miał na imię Szali, ale wyglądał jak Bruno więc tak do niego wołaliśmy :)



 Łyk enerdżi trinka na drogę



Tour de Netherlands czas zacząć!
 



Jutro lub pojutrze będziemy w Amsterdamie, więc zapewne stamtąd poleci kolejna relacja. Trzymajcie się ciepło, pozdrawiamy!

2 komentarze:

  1. Super Wam idzie, a relacje są bardzo ciekawe:) Czekamy na kolejną porcję informacji i oczywiście zdjęć:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Relacja bardzo dobra:). Szkoda, że macie takiego pecha z dętkami. Powodzenia!!!

    OdpowiedzUsuń

Napisz proszę jak się nazywasz i skąd jesteś, bo to wypada i będzie milej.