Witajcie! Przepraszamy za kilka dni ciszy na blogu, ale w Niemczech o dziwo trudno jest o bezpłatny Internet. Znalezienie stacji benzynowej z wifi graniczy z cudem, a co dziwniejsze, nawet w samym centrum Berlina nie ma sieci, nawet w restauracjach.
W tej chwili odpoczywamy w uroczym, średniowiecznym miasteczku Tangermunde i korzystamy z hotelowego Internetu, siedząc na chodniku, oczywiście :)
Ledwo wjechaliśmy do Frankfurtu nad Odrą, a tu taka niespodzianka
Berlin! Piątego dnia wyprawy dotarliśmy do stolicy Niemiec. Dzień wcześniej zrobiliśmy ponad 80 km od Słubic i zatrzymaliśmy się na przedmieściach tego molocha.
Jazda na rowerze po Berlinie to czysta przyjemność. Mnóstwo szerokich ścieżek rowerowych, kontrapasów a nawet pasów dla rowerzystów sprawia, że poruszanie się jednośladem jest dużo prostsze i bezpieczniejsze niż w Polsce. Jest tylko jeden mankament - jeśli jedzie się ulicą, a obok jest ścieżka, to obtrąbienie przez stu nadgorliwych kierowców jest gwarantowane.
Alexanderplatz
Berlińska katedra ewangelicka
Brama Brandenburska
Na łące przed Reichstagiem mieliśmy chwilę na odpoczynek i opalanie. Wielu Berlińczyków spędza tu popołudnia
Kolumna Zwycięstwa przed Tiergarten
Autentyczne kawałki muru berlińskiego. U gościa po prawej można dostać prawdziwą wizę do paszportu, uprawniającą do przejścia na zachodnią stronę. Nie skorzystaliśmy :)
W drodze do Wolfsburga. Wiatraki na polach przy drodze to zły znak dla rowerzystów.. od kilku dni porywisty, zachodni wiatr daje nam we znaki.
Na szczęście toalety na stacjach benzynowych nie są płatne, więc możemy codziennie prać ubrania i myć garnki.
Wyprawa wyprawą, ale jak człowiek trzeba wyglądać :)
Obwoźna suszarka Michała
Most nad rzeką Elbe
Wspomniane na początku Tangermunde
Podsumowanie i garść statystyk: od chwili wyjazdu z Wrocławia przejechaliśmy 541 km, w siodełkach spędziliśmy ponad 29 godzin. Średnia prędkość dzienna to około 20 km/h. Wyjątkami są ciężkie i długie podjazdy, jak przed Zieloną Górą czy przed Berlinem.
Bez wątpienia wczorajszy dzień był dotychczas najtrudniejszym podczas tej wyprawy. Zrobiliśmy tylko 50 km, zabłądziliśmy kilka razy w Rathenow, w związku z zakazami dla rowerzystów musieliśmy szukać objazdów.
Do zobaczenia wkrótce! Jeśli nie odezwiemy się z Niemiec, to za trzy dni powinniśmy być już w Holandii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz proszę jak się nazywasz i skąd jesteś, bo to wypada i będzie milej.