środa, 29 sierpnia 2012

Relacja: 27 dzień wyprawy, dotarliśmy do Paryża!


Na zdjęciu powyżej (i dwóch poniżej) cmentarz żołnierzy holenderskich poległych podczas II Wojny Światowej. Natknęliśmy się na niego paręnaście kilometrów przed Paryżem

Bonjour Paris! Dziś o 15 dotarliśmy do celu naszej podróży! Po 27 dniach jazdy i przejechanych ponad 2200 kilometrach, jesteśmy w stolicy Francji. I to nie koniec przygód, bo zabawimy tu do piątku :)

Nie mieliśmy po południu zbyt wiele czasu na zwiedzanie miasta, bo o 17 byliśmy umówieni z naszym wczorajszym gospodarzem przed muzeum na Rue Buffon, gdzie pracuje. Zjawił się wraz ze swoim przyjacielem, u którego dziś nocujemy. A mieszkamy nie byle gdzie, bo jakieś 5 minut od katedry Notre Damme, w samym centrum Paryża w ogrodzie przed ponad stuletnią willą. A ogród też nie byle jaki, bo rosną w nim.. bambusy. Są dosłownie wszędzie i tworzą coś w rodzaju małej dżungli, tak że domku z ulicy nie sposób dostrzec. 

Jeszcze przed rozbiciem namiotów wypiliśmy herbatę z panem gospodarzem i porozmawialiśmy o jego pracy, bardzo interesującej i niecodziennej. Podobnie jak Jerome u którego wczoraj nocowaliśmy, zajmuje się badaniem i klasyfikacją motyli. Opowiedział nam o swoich podróżach do Ameryki Południowej, Afryki i o tej ostatniej w głąb Rosji.




Wjeżdżamy do Paryża. Przedmieścia tego molocha ciągną się kilometrami. Nie są jednak ani ładne, ani tym bardziej pachnące, o bezpieczeństwie w nocy nie ma raczej mowy. Kręci się między slumsami mnóstwo podejrzanych typów wiadomego koloru skóry. Nie ryzykowaliśmy zatrzymywania się na prowincji









Nad Sekwaną


Dojeżdżamy do Notre Dame




Przed katedrą Notre Dame


Pomnik konny Karola Wielkiego



Nie jest łatwo przeciskać się między samochodami w centrum Paryża. Mieszkańcy tego miasta raczej niechętnie wsiadają na rowery, wolą jeździć taksówkami. W związku z tym mało tu ścieżek rowerowych i innych udogodnień dla cyklistów



W domu u naszego gospodarza - na ścianach wisi mnóstwo pamiątek z egzotycznych podróży badawczych 


Wszędzie są motyle, nawet na kubkach :)




Gringo w miejskiej dżungli :)



Po miesiącu nieschodzenia z rowerów postanowiliśmy podjechać kilka stacji metrem do Wieży Eiffla. Jak przestrzegli nas mieszkańcy, lepiej nie zostawiać w tym mieście swojego roweru - kradzieże to tutaj podobno sport narodowy



W metrze i swetrze.. :)






Kolejka do wejścia na pierwszy rzut oka nie wydawała się duża, jednak spędziliśmy stojąc w niej godzinę na dole, a drugą godzinę, aby wjechać na szczyt




Paryż po zachodzie słońca jest jeszcze piękniejszy 


Tłoczno tu jak na Krupówkach





Edison i Eiffel w gabinecie prawie trzysta metrów nad ziemią





Jutro planujemy w końcu się wyspać, a później wsiąść na rowery i "na lekko" pozwiedzać Paryż. Do odwiedzenia i sfotografowania mamy masę miejsc, więc pewnie znów nie wrócimy do naszego ogrodu przed północą.  Namioty, sakwy i cały majdan zostaje, czas na relaks :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz proszę jak się nazywasz i skąd jesteś, bo to wypada i będzie milej.